Podróż
W podróż życia się wybieram.
Tę najdalszą, tę do Słońca,
a wciąż tylko w kółko biegam,
bez początku i bez końca.
Jak pokonać niemoc w sobie?
Bo choć dwoję się i troję,
tak naprawdę nic nie robię,
tak naprawdę w miejscu stoję.
Mogę światy wzdłuż przemierzyć,
wszystkich dróg policzyć wstęgi.
Mogę wszystkie życia przeżyć
i przeczytać wszystkie księgi.
Przepracować wszystkie prace,
myśli w każdą wysłać stronę,
a i tak czas tylko tracę.
TO - jest ciągle niezrobione.
Przecież nie chcę czekać dłużej.
Serce mam jak Wszechświat stare.
Po cóż mam wycierać kurze?
Sypać Gobi na Saharę?
W martwym punkcie dzisiaj tkwię,
wojnę sobie czas wytoczyć.
Rzeczy trzeba zrobić dwie:
usiąść cicho, zamknąć oczy…
Wtedy... zrównam się z równikiem,
myśli wyślę precz pochodem...
ON uczyni mnie promykiem
i zabierze... wraz z zachodem.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.