PODRÓŻ
Do cichej krainy za rzeką cierpienia
dziś biegnę jak gdyby skrzydła mi wyrosły.
Poprzez most stworzony z oszalałych marzeń
tam gdzie oczekują zawsze pełne kłosy.
Widząc je z daleka, całe w blasku słońca
przedzieram się szybko poprzez mgieł
aksamit.
By z nich rwać z ochotą, śmiejąc się i
płacząc,
dojrzałą wytrwałość całymi garściami.
Wezmę też na zapas, nie wiem na jak długo,
pociechę zachłannie wprost z liści spijaną.
Z sił całych do serca, drapieżnie
przygarnę,
wełnistą otuchę na trudny poranek.
Siły drobne ziarna i twardsze niż diament
mozolnie zebrane wypełnią kieszenie,
aby dzień kolejny, jeszcze godnie
przetrwać,
wiedząc że śmierć tylko, zdolna los
odmienić.
By się nie zatracić i nie poddać łatwo,
przyjmę na ten smutek jak Everest wielki,
w najwyższym skupieniu jak komunię świętą,
dla duszy zbawienne nadziei kropelki.
Gdy czas przyjdzie wracać, i chęć jeszcze
będzie,
rozniecę ognisko. W maniakalnym szale
z wszystkich zakamarków, jak sieć
pajęczyny,
zwątpienia i lęki pozmiatam i spalę.
Z lekkim sercem wrócę, z krainy gdzie chce
się
pozostać na zawsze, gdzie lepiej niż w
domu.
I z nowym zapasem zaczerpniętej wiary,
powstanę jak Feniks ze swoich popiołów.
Komentarze (3)
Wiersz wart głosu, udane optymistyczne metafory,
owszem, że zawsze coś można poprawić, ale to z czasem
:) Pozdrawiam.
Dojrzały, bogaty w doświadczenie i bazę osobistych
przeżyć, podoba się bardzo, pozdrawiam:)
Eech, to mnie boli..że jeśli ktoś mniej znany -
niezauważany :(..A przecież wiersz bardzo
dobry..regularny 12-zgłoskowiec (choć są małe
potknięcia,można wyrównać..policz np. "pozamiatam,
spalę"), z przenoszeniem wątku do następnego
wersu..rym co drugi prawda..lepiej byłoby abab..Ale i
tak ciekawie..Pozytyw.. M.