poemat majowy
Poemat majowy
Słońce weszło wysoko, wiatr ciepły
przeleciał przez świat, wiosna buchła
majem
Zazieleniało, zapachniało, ptaki
rozśpiewały trelem, ziemia staje się
rajem
Kwiatów tysiące, stokrotki białawe okoliły
przy strumykach łąki
A po kielichach kwiecia krążą pracowite
pszczoły i czerwone biedronki
Zielono i błękitnie, wszystko stroi się w
barwy prześliczne
Koło drzew latają różne owady i przeogromne
bąki komiczne
Z tego brzęczenia i szumu będzie później
ogromny pożytek
Bo na jesieni pojawią się owoce i zrobimy z
tego przysmak i użytek
Na razie jednak drzewa pokryły się kolorem
różowo- białym
Świat zaś zrobił się z szarego przepięknym
i zapachem cały
Jak można, człowiek powinien korzystać z
tej cudnej chwili, piękna spragnionym
Bo odmieni się tej wiosny i zanurzy się w
niej robiąc się całkiem odmienionym
Zerwie czerwony tulipan, znak wielkiej siły
i pańskości
A potem sięga po wiele innych kwiatów
przepięknej krasości
Wiosna całkowicie rozbudziła się z długiego
snu zimowego
Pokazała ludziom urodę, zieloność i kawałek
oblicza pogodnego
Chodziła po lasach, drogach i wąwozach
gibka rusałka z włosami złotemi
Czarując i przemieniając wszystko w piękno
sposobami ponętnymi
W burzę jasnych loków wplotła kwiat
niezapominajki niebieski i tulipan
czerwony
A w ręku trzymała biały narcyz przez
wszystkich tak podziwiany i ulubiony
Suknię miała na sobie zieloną, pokrytą
kwieciem, szumiącą
Chodziła tak po świecie wszystkimi barwami
i zapachami się mieniącą
W smukłych paluszkach wysadzaną brylantami
różdżkę trzymała
Czarować, odmieniać wszystko na nowo i
pokazywać piękno ludziom chciała
Energizujące promienie od drogich kamieni
rozchodziły się w świat i płynęły
A w tej porze roku wszystkim troski i
zmartwienia ze skołatanych dróg minęły
Chodzili po gajach, lasach i krętych
drożynach i naręcza kwiecia zrywali
A wszyscy się w tym miesiącu się namiętnie
lubili i ogromnie kochali
Miłość wybuchłą w naszych serach jak
najpiękniejszy majowy kwiat
Każdy kochał się z bliźnim, nie tylko jak
kochanek, ale jak najbliższy brat
Dowodem uczucia był wonny niebieski kwiat
niezapominajki
Który umaił przydrożne strumyki, rowy,
drogi i prowadził wszystkich w świat
bajki
A opowieść o pięknie tej wiosny dopiero się
powstawać zaczynała
Tak się jej potęga z każdym dniem
wzmacniała i piękność jaśniała
Pani wiotka, zwiewna przeleciała nad
światem i zatrzymała się na łące z
kaczyńcami złotemi
Śpiewając pieśń cudną i opowiadając o
wszystkim słowami pełnymi
Pierwiosnki i białawe stokrotki schyliły
przed swoją panią głowy skromne
Bo na te piękności maja złożyły się zimowe
miesiące potomne
Wiosna w zwiewnej szacie usianej kwieciem
usiadła przy okolicznym stawie
Przyczyniając się do życia zwierząt i
ptaków naprawie
Przypłynęła do niej zaraz kaczka z
maleństwami swoimi
A pani wiosna rzuciła w wodę garść
słodkości rękami pełnemi
Pstry kaczor rozpostarł skrzydła, pofrunął,
siadł na jutrzenki ramieniu
I blask słońca oświetlił tę parę kilka
metrów promieni
Kocica z kotkami małymi przybiegła z
pobliskiego domostwa i zatoczyła koło
wiosny krąg w około
Rozkoszne figle, miauczenia i psoty słychać
było dookoła
A że pora była już ciemnawa i piękna pani
ku swemu pałacowi skierowała kroki
Zaczęły jej w swojej wędrówce towarzyszyć
zwierzęta i wyprawiać różne figle i
skoki
Zamek miała ogromny na zielonej leśnej
górze
I stamtąd na ziemię sprawiała przeróżne
magiczne rzeczy i podróże
Droga była długa, bo słońce ostatnie
promienie jej rzucało
I spotkanie z pogodną, rozgwieżdżoną nocą
złotej pani się przybliżało
W tej wędrówce pełnymi garściami bez piękny
fioletowy, pachnący zrywała
I tymi kwiatami wiosny długą podróż do
pałacu sobie umilała
Kasztany w jej drodze śpiewały pieśń
śliczną, białą, przejrzystą
I te wszystkie kwiaty uczyniły z niej porę
cudną, słoneczną i duchowo czystą
Pałac wiosny stał na górze ogromny
pogrążony w morzu zieloności
A złożyły się tam wszystkie tego okresu
dziwowiska i piękności
Zbudowany był z kryształu przejrzystego w
kolorze niebiesko- fioletowym
I wchodzą w jego podwoje zaraz oddychało
się powietrzem rześkim i zdrowym
Wiosna łoże miała zbudowane z konwalii
wonnych białych
I spędzała tam noce pełne snu i marzeń
całych
A że byłą jeszcze młoda i pełni sił
kwitnąca,
Więc całą swoją wolę zmieniła w dobro i
była miłością tworzenia tryskająca
Dnia tego złożyła swoje gibkie ciało w
błękitną pościel z mgły utkaną
Chciała bowiem usnąć, by na nowy dzień nową
wstać, piękną i zadbaną
Tymczasem z sąsiedniej komnaty wpadł do jej
pokoju rój dziewczątek w sukniach
koronkowych
Zaczęły się do niej przymilać, ściskać i
słać na ustach moc uśmiechów zdrowych
A wszystkie były jasnowłose i niebieskookie
śpiewały pieśń wiosny miłosną
I czyniły z maja porę ciepłą, przepiękną i
wonnych powiewów radosną
Nagle ścieniało, ziemię ogarnęła czarność.
Błyskawica po niebie przeleciała
Aż wiosna wstała z łoża i zaczęła się
przechadzać, bo potęgę burzy doceniała
Grzmot ogromny wstrząsnął pałacem. Z nieba
spadła ulewa sroga
I tak na wszystkich mieszkańców zielonej
góry spadła straszna trwoga
Błyskawice z ogromną szybkością, jedna po
drugiej przeszywały
A pioruny zaś z chmur coraz to nowe i
bardziej potężne strasznie grzmiały
Zygzaki świetliste po niebie z ogromną
szybkością przelatywały
I groźną operę krótkiej, lecz strasznej
burzy rozpoczynały
I tak z niebios lunęły na ziemię deszczu
strugi,
A na trawie zaczęły się tworzyć strumienie
wody, kałuże i ciemne smugi
Rozpoczęła się straszna ulewa, wicher
przeleciał przez krainę
Wiosnę płaciła w ten sposób za swoją urodę
i piękność zaświatom daninę
Rozkołysały się przed nią wody i pochylały
zielone drzewa
Wszystkie ptaki ucichły i żaden trel nie
zaśpiewał
Szum, gwar i ogromne odgłosy piorunów z
obłoków leciały
I tak te przemiany wiosny z pół pełnej
godziny ciemności trwały
Nagle wszystko skończyło się, burza
ucichła, przeistoczenie przyrody się
dokonało
Rześkość opanowała ziemię, cicho i znów
pięknie na tym padole się stało
Wiosna skołatana głowę złożyła do wonnej
pościeli
Bo odeszła w zapomnienie straszna burza, od
której wszyscy mieszkańcu pałacu
struchleli
I zapanowała noc pełna zapachu, powiewu
zefiru pachnąca
A z nieba na ludzi spokój i błogość życia
spłynęła i radość kojąca
Po burzy i ciemności nastał ranek. Wszystko
zaczęło spoglądać na niebo ciekawie
Bo deszcz nie zrobił szkody, przyczynił się
tylko ku przyrody naprawie
Wszystko zazieleniło się mocno, sypnęło
kolorami, błękitem i złotem
I tak potoczyło się życie ku dalszemu i
ułożyło normalnym splotem
Jednak, co piękne krótko trwa. Przeminą
szybko te chwile cudne
Nastaną potem miesiące dla natury pełne
darów, pracy i tworzenia trudne
Zostawimy za sobą maj pełen kwiatów, śpiewu
ptaków, zapachu upojny
Wkroczymy w inny miesiąc już pełen
tworzenia natury znojny
I tak zostanie w nas wspomnienie pełne
zapachów płomiennych i bzów fioletowych
I rozmyśleń nad przyrodą i marzeń
kolorowych
Komentarze (1)
Z przyjemnością przeczytałam poemat jest bardzo piękny
w słowie rozmaitym i wyszukanym i wyobraźni która
podpowiedziała zmieniające się obrazy Cały wiersz
jest rymowany ładnie Jak za dotknięciem różdżki
przenosisz w świat królowej wiosny i podoba mi się że
upodobała błękity bowiem one wszystkie otchłanie duszy
zaprzęgają Bardzo dobry Wyrazy uznania