Pogodzony z losem
Spragniony słów szeptanych
odgadywałem każdy nadchodzący krzyk,
który w zdaniach zaplątany
chciał zaistnieć, moją częścią być.
Nie będę wypominał łez wylanych,
wzbierających niczym uboga rzeka,
wspierająca morza, oceany
kiedy życie z nas ucieka.
Z każdą kroplą zapomnienia
rosną fale, tworząc nowe wodospady.
Łykam życie od niechcenia,
obojętne są mi ideały.
Lecz nadejdzie taka chwila,
gdy powodzi czas ustanie.
Woda w skale wydrążyła
zwykłe, ludzkie pojednanie.
Komentarze (11)
dlatego trzeba brać każdą chwilę tak, jakby była
ostatnią...ładny wiersz...pozdrawiam...
ja jak zwyczajna kobieta
uważam ,że jest garstka nadzieji.
różnie życie sie układa, czasem pod górę, czasem w
dół... gdy już wszystko wydaje sie takie proste jest
meta...a przekroczyc się jej nie chce...
My biedni ludzie, nam nie pozostaje nic innego jak
pogodzić się z losem i to obojętnie co nam
niesie.Możemy jednak mieć nadzieje jeszcze na...ale
czy tak jest jak woda żłobi? Powodzenia
zawsze to spokój ducha leczy resztę, nawet choroby
zakaźne jaką jest miłość. pozdrawiam dziadku i
poszalej póki jeszcze m.rodowicz śpiewa.
człowiek z czasem godzi się na wiele... dobrze
napisany wiersz...
Ale jest też garstka nadzieji...:)
Los winien brać za bary równo młody jak i stary.
zawsze warto dążyć do zgody...
Witaj szalony dziadku, bardzo ładny i dobrze napisany
wiersz.
widzę, że pogodziłeś się ze swoim losem.
bardzo mądrze, los też tak chciał.
pozdrawiam, miłego dnia życzę.
zgrabnie poprowadzony wiersz, z lekko powiewajaca
nadzieja na koncu!