Pójdę wówczas na sanki
Idę z dziećmi na sanki,
patrzę – rosną sasanki.
Zrywam, w bukiet układam,
nagle śnieg - narty wkładam.
Zginam zgrabnie swe ciało,
poszusować się chciało.
Wiatr wnet zawiał z niziny,
śniegu nie ma, ni krztyny.
Jak podołać tym zmianom,
kiedy śnieg sypie rano,
a wieczorem odwrotnie,
śnieg zaczyna sam topnieć.
Wracam wściekły do chaty,
jeszcze żona śle baty.
Miałeś dzieciom dać sannę,
a nie kaszkę, jak mannę.
A co biedny ja mogę,
że pogoda nie w sosie.
Czy jej chociaż pomogę,
kiedy ludzi ma w nosie.
Może kiedyś się zmieni,
taka nasza pogoda.
I nie będzie zielenić,
tylko śniegu coś doda.
Pójdę wówczas na sanki...
Komentarze (4)
Oj szkodniku szkodniku sasanki pod ochroną są. Idź Ty
lepiej na sanki:)))))
Ładne marzenia o zimie na sankach a tu wiosna tuż
tuż.Pozdrawiam serdecznie.
U mnie odwilż na całego i bardzo się z tego cieszę :P
Zabierz dzieci na boisko i pograj z nimi w piłkę :)))
pozdrawiam z uśmiechem :))
fakt, trudno za nią nadążyć.