pokarm dla duszy
w chwili zadumy z filiżanką kawy w dłoni
spaceruję po zakamarkach swego losu
przyglądam się wydarzeniom i samej sobie
słucham cichego lecz zbuntowanego głosu
w tej splątanej historii można się
zagubić
szukając drogi wyjścia w labiryncie
umrzeć
lub skonać na dnie przepaści od ran
krwawiących
albo z bólu swe własne serce z piersi
wydrzeć
lecz ja żyję w każdym uśmiechu swego
dziecka
w promieniu słońca który gładzi mnie po
twarzy
w śpiewie ptaka w muzyce szeleszczacych
liści
w kroplach rosy w palecie budzących się
marzeń
bo marzenia są pokarmem dla serca duszy
i te chwile małe zachwytu uniesienia
i dłoń wyciągnięta dla drugiego
człowieka
piję z tego źródła by nie umrzeć z
pragnienia
Komentarze (2)
Piękny, cudowny wiersz...dosłownie płynie się powoli
przez te słowa. Chylę czoła.
Oby więcej było podobnych Ci osób, które garściami
czerpią z esencji życia. Rymy, temat i składnia ok -
zostawiam zatem pamiątkę po sobie.