Pokerek z Diabłem s
Wiersz dedykuję Markizowi de Sade czyli Sławkowi.
Przez życie zmarnowane jak wąż się
czołgałem,
w rynsztoku się taplałem uczuć
pozbawiony.
Konopny sznur na drzewie dyndał
zawieszony,
a modlitwy i wiarę bokiem omijałem.
W paszczęce wilkołaka ślepia ogniem
rażą,
zło w źrenicach odbija czerwone ogniki.
Szatan na głos chichocze głosem wrednym,
dzikim,
gdy płomienie piekielne przypalanych
karzą.
Na sądzie ostatecznym podpiekają pięty,
serca grzechem skażone zalewają smołą
Członki kołem łamane jakiś bies przeklęty
-
obgryza z lubieżnością mrucząc coś
wesoło.
Ja jednak Belzebuba lękać się nie muszę
-
znaczonymi kartami gram o swoją duszę.
Komentarze (18)
Piękny, z serca pisany sonet pozdrawiam serdecznie;)
a tak chciałem załapać się na to przyjątko.
Pozdrawiam serdecznie
Bardzo fajny wiersz i podoba się ta
ironia:)supcio:)pozdrawiam cieplutko i milutkiego
dnia:)