póki ostatnia świeca nie zgaśnie...
Ku pamięci nienarodzonych...
Widzisz codziennie jej twarz...
Patrząc na buzie innych dzieci...
Jak miała mieć na imię,pamiętasz??
Joanna...
wrażliwa,towarzyska,spokojna...
Tak pisało w jakimś imienniku...
Ile by teraz już miała??
Policz...Dwa latka...
Zapalasz znicze na jej grobie,
którego nawet nie dostała...
Gdzie teraz jest???
Zastanawiasz się spoglądając w niebo..
Może tam...Wśród gwiazd...Znalazła swoje
szczęście...
Wiesz,że to nieprawda...
Mimo to chcesz w to wierzyć...
Chcesz wierzyć,że to co się stało
było dobre...
Ale czy było??Zamknęłaś za sobą
przeszłość...
Ale czy...Naprawdę tego chciałaś?
Zabiłaś płacz,którego nie byłaś w stanie
usłyszeć...
Zabiłaś śmiech...Którego już nigdy nie
poznasz...
Zabiłaś dumę matki płynącą z pierwszych
kroków stawianych przez dziecko...
Zabiłaś uśmiech,szczęście,
miłość...
Zabiłaś swoje własne dziecko,
którego już nigdy nie odzyskasz...
Płaczesz nocami w poduszkę...
Nikt tego płaczu nie widzi...
Wyrywasz włosy z głowy na myśl,
że znów we śnie zobaczysz jej nienarodzoną
twarzyczkę...
Jej rączki wyciągnięte w Twoją stronę...
I usteczka które z przerażeniem w oczach
wołają;
"Mamo!Ja nadal jestem!Dopóki pamięć o mnie
nie zaśnie...
Dopóki ostatnia świeca nie zgaśnie...
A ty milcz,płacz i cierp...
Bo nawet nie dałaś mi szansy na jedno
spojrzenie na świat..."
Komentarze (1)
Dreszcze przechodzą jak czytam ten wiersz.Ale jest
świetny.Trafia do czytelnika...mocno trafia,w samo
serce.