pokonując siebie (proza)
To słowo było tak ciężkie, że wywracało się
pod własnym ciężarem.
Głupio potem kolebiąc kończynami długo
zbierało siły aby przewrócić się na
kolana
i ponownie rozpocząć mozolny marsz.
Wykoślawione,obrzmiałe dźwięki wzdragały
się stąpać ochoczo i pewnie
Zaplątane w dygocie drżeń ,
niepewności.
Samotne słowo , przygarbione i nieufne.
A przecież tak bliskie , znajome, od
zawsze.
Bojaźliwie przykucało przed najniższym
murem wzniesionym obcą ręką.
Niewypowiadalne.
Co czułeś za każdym razem kiedy rosło ci w
ustach
Wypełniając puchliną krtań
Paraliżując struny
pamętasz?
Smętne towarzystwo.
Do pogardzenia.
Aż kiedyś nadszedł dzień...
Zamknięty w rozpędzonym aucie
Wykrzyczałeś ile tchu w piersiach
Sy-la-ba po sy-la-bie !
A wtedy Wszechświat otworzył ci wrota
Niemożliwe stało się proste
Spokojem napełniło powietrze
Bowiem ZROZUMIAŁEŚ czego w swoim życiu Nie
Chcesz
i moc została z Tobą.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.