polatuchy
zza zapuszczonych szarych niespranych
pozostałości chwil zasłon smogiem
wpisanych w sploty starej koronki
przędą uroki
w bezzębnych ustach mamląc przepisy
na postny obiad z kaszy jaglanej
w okrasie muchy z pajęczej sieci
rankiem wyrwane
miejskie szeptuchy
moszczą na grzędach w ścianach kamienic
twarze wtopione w okienny portret
chociaż o życiu już zapomniały
na pamięć znają każdy sąsiedzki
dramat lub farsę
w zamierzchłych czasach sprzedane diabłu
zamiast rodziny koci chowaniec pozwala
czasem na dotyk jakiś i iskrę z grzbietu
na dłoń upadłą
gdy noc zapadnie szlafroków poły rozpięte
w dłoniach jak skrzydła gacków by z
parapetów
lotem ślizgowym pod księżycowym odlecieć
rauszem
na miejski sabat
kiedy nad ranem umierają tuląc do siebie
szkielety kocie poznać to można
jedynie po tym że kamienicom
ślepną oczy
Komentarze (6)
Ostatnia scena przyprawiła mnie o dreszcze
Miałam taka szeptuchę na 3 pietrze, też miała kocią
lalkę
Znalazłam ją martwą, wracając z rodziną z cmentarza we
wsz. świętych
Zobaczyliśmy uchylone drzwi, zdziwienie, pukamy i nic
Myślałam ze spi, podeszlismy, mama dotinęla jej dłoni.
Szeptucha była martwa
Kot pałętał się samotnie po domu, miaucząc obojętnie
Starośc i samotnosc - czasem zostaje juz tylko
sledzenie cudzych życ zza firanki w oknie kamienicy
Kojarzy mi się z Podlasiem i z magią, czarownicami.
Cudowny klimat nadałeś
Genialny... Niesamowity. Powalił mnie
Trafne i wymowne bardzo
Bardzo obrazowy wiersz, o szarym życiu, starych,
samotnych kobiet, których jedynym zajęciem jest
podglądanie sąsiadów. Bardzo podoba mi się porównanie
gasnących świateł do ślepnących oczu kamienic. Miłego
wieczoru:)
Pomysłowe, ciekawie przedstawiłeś to wszystko w tym
wierszu
Ciekawy obraz.