Pole bitwy
Gdy upadne...
Podnoszę się, lecz wiem, że lękam się zła i
bólu.
Siadam, lecz wiem, że zawsze się podniosę
choćby u stóp ciążyły mi kule armatnie.
Walczę do końca jak szlachetny rycerz,
jeśli przyjdzie mi zgniąć to tylko na polu
walki.
Jeśli mam wracać na tarczy - to z chwałą w
mym czułym sercu.
Nie jestem sam, ktoś mi pomoże.
Przezwyciężmy to razem bracie a zaznamy
spokoju i sławy.
Nie bój się chwycić miecz i biec w stronę
wroga.
Nie bój się szarży nieprzyjaciela na nasze
skrzydła.
Jesteśmy drużyną i zginiemy jak drużyna.
Jesteśmy braćmi i będziemy walczyć jak
bracia.
Tyś mym rycerzem, ja Twoją duszą.
Jestem małą cząstką Twej wyobraźni,
dlaczego miałbym uciec jak tchórz?
Podnieś się a będziesz mógł dostać to co o
walczysz przez życie.
Spocznij, teraz nadszedł Twój czas.
Czy to czas już mój nadszedł?
Czy to już moja godzina wybiła?
Czy to już dziś mam skonać w wojnie o piach
pustynny?
Kleknij i przysięgnij na śmierć swego ojca,
że wierny pozostaniesz do końca.
Na krew naszą i na nasze dzieci.
Idź w stronę wroga, gdyż on naszym
przyjacielem...
...wstanę i pójdę dalej
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.