Północna Baśń
Dumnych ojców swych zapytał w wieczór Syn
Północy,
ich, skąpanych w dumie, gdyż krew z krwi,
po dziadzie topór,
pragnął zgłębić jedno: czemu topiąc się w
bezmocy
nie wiedzą mężowie jak jej jednej stawić
opór...
Grzebiąc w ranach zwanych hańbą kazał im
się strwożyć,
nazwać niegodnymi wiary w świętą moc
Odyna,
albowiem nie mógł być żaden topornikiem
bożym,
gdy kobieta pokonała go na oczach
syna...
A ten młody głupiec prządł monolog: co za
bóstwo,
przez jedną kobietę właśnie dla jednego
męża,
sprawić mogło, że choć modłów odprawiano
mnóstwo
żaden nie znał na jej wdzięki godnego
oręża?
Ów plemienny mag-astronom, nie on, ni wódz
grodu,
ani szaman z wsi sąsiedniej, ni strateg
wojskowy,
ani budowniczy łodzi czy lekarz
niezdrowych,
nie wiedzieli co w miłości, że brak dla
niej lodów...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.