Połóg
Zatrzymałam się w życia pół drogi.
Zamyśliłam - dogonił mnie postęp.
Nie widziałam, że w środku tkwi ogień,
który wokół pali wszystkie mosty.
Jak dziecko, które płaczem wymusza
pragnienie - płakała moja dusza.
Patrzę - świat tętni zielony i śliczny:
Ulicami - jak we śnie - mkną dorożki.
Szczęście - uśmiech - dar matki dziedziczny
-
i sukienka wesoła - w groszki.
Wiem, że świata tym uśmiechem nie
zbawię,
Wiem - ideał - nieosiągalny, daleki.
Stoję - eksponat na życia wystawie -
obojętny, milczący manekin.
Czuję - wiatr się deszczem rozczulił,
obsypał mnie objęciami kropel.
Zawstydzony się schował cellulit
pod ciała delikatnym stropem.
Ruszyłam. Patrzą z uśmiechem przechodnie
-
Słyszę: Będę takim samym człowiekiem,
bo ten blask, który bije od niej -
wyswobadza od szarości piekieł.
Zatrzymałam się w życia pół drogi:
Sen mnie wiedzie przez drogę mleczną
Widzę świat - rany przed połogiem -
Ciemność myśli - lecz uśmiech na wieczność.
Komentarze (5)
Skąd Ty jesteś? Z jakiej dorożki wysiadłaś? Wiersz
równie tajemniczy. Spodobał mi się.
DuszoPustyni, przyciągnął mnie nick i nie zawiodłam
się, jak często, gdy czytam kogoś nowego.
Wiersz bardzo mi się podoba, z przyjemnością
przeczytałam.
Pozdrawiam:)
Moja droga duszyczko:)
Ponieważ, jestem nader cierpliwa
wers po wersie dokładnie przeczytałam a, gdy dobrnęłam
do końca deczko się pogubiłam. Za wkład włożony w
ciężką pracę, jaką jest pisanie, zostawiam + i
walentynkowo pozdrawiam:)
Popłakałam się, chociaż nie wiem o o chodzi. Ale i tak
cieplutko
pozdrawiam!
Takie tam ble-ble-ble pseudo
egzystencalno-filozoficzne.