Południca
Łany zbóż
Kołysze ciepły podmuch
Słońce przypieka spękaną ziemię
Zdaje się słychać cichy dziewczęcy śpiew
To polem przechadza się południca
Życzliwym gestem zaprasza do tańca
Chłopów koszących zboże
Nie w głowach im jednak takie swawole
Idź precz powtarzają potworze
Rysy młodzieńcze
Włosy w warkocz splecione
Jednak oczy rozmywają ułudę
Trupie i mętne
Śmierć wskazujące
Chłopi krzyczą odejdź demonie
Żniwiarze w cień drzew uchodzą
Ustępując drogi dziewczynie
A ona bezszelestnie przemyka
Znikając w złotej zboża gęstwinie
Komentarze (5)
południca to też wir - mała trąba powietrzna -
wejście w nią groziło przetrąceniem - udar słoneczny
to ponoć też sprawka południc - ładny wiersz -
pozdrawiam:)
Ładnie, baśniowo i mrocznie. Pozdrawiam.
Ciekawa historia,dotąd nie słyszałam o południcy.
Pozdrawiam.
Super.Bardzo mi sie Twoj wiersz podoba.Pozdrawiam:)
uwielbiam stare podania, Południca to ciekawa w nich
postać, świetny opis, z klimatem