Pomylona baśnio-bajka
Dawno temu, przed wiekami...
(Całkiem nieźle się zaczyna)
Za górami, za lasami
mały domek stał w leszczynach.
Chatka była modrzewiowa
i z piaskowca miała komin.
Piast Kołodziej i Rzepicha
wszelkie prawa mieli do niej.
Za leszczyną rosły klony,
brzozy i wiekowe dęby,
a kto trafił w tamte strony,
uśmiech mu nie schodził z gęby,
bo na dębach gruszki rosły
wielkie, niczym bochny chleba.
Klimat wtedy nie był ostry,
mrozów wielkich nikt się nie bał.
Gruszki były wszelkich smaków:
Gruszek, ale i... cebuli,
marchwi, brukwi, pasternaku.
Mocno Piast Rzepichę tulił.
Żyli słodko w dobrobycie,
siali orkisz oraz owies.
Mieliby wspaniałe życie,
gdyby snu nie spędzał z powiek
tylko jeden mały kłopot.
Ot, przyjęliby z ochotą
dziecię, nawet i pięcioro.
Dzieci znikąd się nie biorą.
Wszelkich metod próbowali.
U szeptuchy byli nawet,
która len kazała spalić,
jednak też pokpiła sprawę.
Kwiat, co wyrósł z cud-nasienia
miał córeczkę dać w kielichu.
Był ogromny, ale dziecka
ani widu, ani słychu.
I pustelnik, choć się modlił
tak żarliwie przez pół roku,
rzekł, że pewnie są niegodni,
chociaż, tyle dzieci wokół.
Raz już niemal się udało.
Rzeką koszyk wiklinowy
płynął, a w nim chłopiec mały.
Piast, jak ogień wpadł do wody.
Fara! Ona była pierwsza!
Zręcznie wyłowiła koszyk.
Córka zbójeckiego herszta,
miała piękne, rude włosy.
A w zagrodzie tyle dobra,
kołodzieje to bogacze.
Żona piękna i dorodna
ciąży chciałaby bliźniaczej.
Gdy stracili już nadzieję,
Piast wyłowił złotą rybkę.
Olaboga! Co się działo!
Rozwiązanie przyszło szybko.
W rok niecały były chrzciny
Balladyny i Aliny.
Córki rosły urodziwe,
po nich się rozwiązał worek.
Urodzili się synowie,
panny zaś, do pracy skore,
doglądały swoich braci,
a Piast ciągle się bogacił.
Gruszki wciąż na dębach rosły
i żołędzie, oczywiście.
Od jesieni aż do wiosny
wielkich bali spływ po Wiśle
dawał ludziom zacne drewno
na budulec i na opał.
A te gruszki" Czy na pewno?
Czasem w bajkach jest na opak.
Raz do Piasta przybył magik
i gruszkowych naciął witek
by na wierzbie je osadzić.
Jaki z tego miał pożytek?
Gruszki były wstrętne, gorzkie.
Magik się okazał osłem.
Drzewom błogosławi Anioł.
Kiedy chcesz mieć niebo w gębie,
gruszę znajdź i szukaj na niej.
Nie na wierzbie czy na dębie.
Komentarze (36)
przecudowna baśń, przeczytałam z przyjemnością :-)
dowcipna i gracka bajka
budleja, agarom
dziękuję za poczytanie:)
Moral to wisienka na tym torcie;)
piewsza klasa bajanie, zabieram dla wnuczusiów :)
Kochani, dziękuję za uważne czytanie, chociaż jest
taki długi:))
Dziękuję za propozycję poprawek. Są słuszne, biorę się
do roboty przy niedzieli! Serdeczności
panny zas;)
fajnie i zgrabnie:)
w paru miejscach potknelam sie na akcencie,
wystarczy zmienic szyk, mz
- Balladyny i Aliny
-pannyzas
- mial owoce,
ale wiersz Twoj, Dorotko:)
Przeczytałam z ogromną przyjemnością. Trzeba mądrze
szukać tego czego pragniemy :)
To w końcu,Doris,czego Ty uczysz,wf-u czy historii...?
Pozdrowionka.
Fajnie.
bardzo ładna opowieść przeplatana wątkami baśni z
dobrą puentą - świetnie się czyta :-)
pozdrawiam
Bardzo fajna opowieść:)
Oj, te anielskie gruszki.
Fajnie zapleciona opowieść, miło było przeczytać :)
...może też przestawić 'panny' przed 'zaś'
Pozdrawiam
Witaj,
dziękuję za odwiedzyny.
Zechcesz teraz sprawdzić?
W Twojej bajce nie znajduję pomyłek...
Wszystko mi się zgadza...
Uroczy i wypracowany - wyrazy podziwu i akcent na
wypracowany.
Miłego dnia.
Serdecznie pozdrawiam.
Z przyjemnością przeczytałem. Poczułem się przez
chwilę dzieckiem ;-)
Miłego weekendu!