Ponad wszystkim
Dotykam drzwi niepewności
Pieszczę opuszkami palców złudę realności
pełną
Pluję na świadomość,
gryzę ją do krwi gęstej,
zdradzam ją z błogością
Otwieram wrota poznania
Ono jest dobre, lepsze od niebios
idiotów,
ludzi pustych z duszą pęną gnoju
ziemskiego
Rozpuszczam na moment swe życie,
dla lepszego krzepnięcia nabieram chwile w
garści
Biję się w głowę
Ciągnie się nić, zaraz pęknie
na koniec życia dalekiego zwykłym,
poszarpie się na tysiąc nitek
Wejdą w mózg,
w krwi się zaszczepią, gdy upuszczona znów
napłynie
brudząc nowoczyszczoną duszę
Czyściec mój własny, intymny mnie czeka
Gnój zmyje z ulgą
Zamykam drzwi by móc je otworzyć
Traktuje ten wiersz poniekąd jako impresje, nie jest on tworzony według jakichkolwiek znanych mi zasad... po prostu uczucia stanu wyższego.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.