Ponure malowidła moich oczu
Ponure obrazy wymalowane przez moje
oczy,
Odzwierciedlenie mojej myśli, wróg na
czyjejś twarzy.
Wielki głaz wśród piachów pustyni.
Nie darowano mu by mógł marzyć.
Marnowany przez wiatr i zamiecie,
Leży nadaremnie rzucając cień.
Spróchniałe drzewo wśród pięknych.
Sny mu odebrano, a teraz ukrywa się
Przed utratą ostatniej marności swej.
Przed leśną jesienią kresu życia.
Ostatnie tchnienie wysychającej wody.
Śwista wrogo niczym wiatr na stepie.
Dusza żywiołu płacze a płaczem swym
Rozrywa serce matki - pogody.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.