popołudnie z klarą
klarze mojej przyjaciółce malarce
odurzona zapachem bzów
i rozpaczą
z liliową dłonią zagubioną
w pościeli
oczy pogubiły kształty
i zapomniały swiatła
skazane na ciemnośc
i wspomnienia barw
zimne stopy tulą się
do nieprzyjaznej bieli
kiedyś zbierały kolory
z rozpachnionej łąki
tańczyły z motylami
dotykajac błękitu ugrów
i zieleni
martwe pędzle zastygły
w bezsilnej niemocy
z żalem spoglądają
na nietknięte płótna
schowana w cieniu
bezradna paleta
płacze zastygłymi łzami
farb
mała błękitna pigułka
wypada cicho z rozedrganych
palców
topiąc się w nieposłusznej
łzie
kruche ciało niesłyszalnym
szeptem
czeka na dotyk zamierając
w tańcu
bezbronnego snu
pamięci klary
Komentarze (3)
a obrazy i sprzęty żyją gdzieś i niosą pamięć o
filigranowej kobiecie, której tak długo było dane
odchodzić.
i Twoje słowa- także pamięć.
Roztańczona w barwach wybrała fiolet dusza jest tam
skąd brała natchnienie Piękny pean dla sztuki
wyobraźni westchnieniem dla przyjaźni
Dobry wiersz ale....ładniej i z szacunkiem wiekszym by
było imię wielką literą napisać:(