Poranek
Chyba herbata nie była już rozkrzyczana.
Była spokojna i znudzona…
Chociaż może trochę niewyspana i trochę
obolała.
Wdychała łapczywie tytoniowy dym…
Chciała być mocniejsza od kawy.
A kawa choć nie taka jak w domu, była dumna
i pewna siebie.
Był to rarytas w bieszczadzkiej
teraźniejszości.
A temu wszystkiemu przyglądał się ciekawski
długopis pełny atramentu.
Niezapomniana podróż... by zobaczyć Bieszczadkie Anioły!!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.