O poranku...
O szóstej rano zobaczylam
to co dziś w nocy
sobie wyśnilam
za szklaną ścianą wiatr szumiał
w zasłonach
miedzy drzewami w liści koronach
w tym jakże lekkim spojrzeniu wiatru
zagrałeś dla mnie scene teatru
teatr...lecz niemy
dlatego nie mogłam zrozumieć żadnej ze
sceny
jeśli nawet coś dziś mi się przyśni...
i tak sen zagłuszy powiew tych liści
wole wiec sen przeżywać na jawie
niż męcząc sie biegnąc
boso po trawie
i sama już nie wiem czego szukając
jak zagubiony w lesie zając
to idę...to błądze
nic już na ten temat nie sądze
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.