Poranna kawa
Wypiłem łyczek kawy, by powieki się
podniosły.
Wypiłem i myślałem - delikatnie się
uniosły.
A kubek duży, niczym wiaderko po lodach,
po mocno parzonej kawie czuję się jak po
godach.
Każdy łyk to impuls, który pobudza do
działania,
piszę teraz wiesz i bez bzdur, bez
kłamania.
Jestem pełny energii i wielkiego wigoru,
podążam wielkimi krokami do wiedzy, do
dworu.
Pełno w mej głowie pomysłów się rodzi,
a jeden zaczepia, rzekł bym uwodzi.
Lecz nagle (niestety) kończy się aromatu
czar,
i znowu sam siedzę, a na około gwar.
Teraz już mogę tylko wspomnieniem żyć,
zabrać kubeczek - dokładnie umyć,
czekać namiętnie do następnego poranaka,
potem zaparzyć, przykryć się kocem z
białego baranka.
I ponownie w obłokach - ahh mój mały świat,
z poranną kawą jak za pan brat.
Lecz wiem, że zaraz pryśnie ten cały czar,
i znów będzie szaro, i znów będzie gwar.
Komentarze (4)
Fajny wiersz. Nie lubię za bardzo zdrobnień, ale tu
ten "kubeczek" mi nie wadził:-)
Literówka w czwartej zwrotce przedostatnim wersie.
Jest "poranaka" zamiast "poranka":-)
Pozdrawiam
Nie ważne czy kawa czy herbata. Najważniejsze aby
spełniła swoją funkcję. Miło było przeczytać.
Pozdrawiam:)
Jak DoroteK i dla mnie poranna kawa to jedyna taka
chwila spokoju. :))
dla mnie poranna kawa (chociaż stanowczo częściej
herbata ;-) to też chwila oderwania się od
rzeczywistości :-)