Poranna łza
To co widzimy nie zawsze okazuje się takie, jak nam się zdawało.
Wstaję rano, patrzę w lustro, ziewam.
W tej porannej ciszy żyć się odechciewa.
Nie pieszczą mych uszu słowikowe
pieśnie.
Nie zachwyca woń kwiatów jakby we śnie.
Powieki są ciężkie i powiadam:"Dajcie mi
spać jeszcze".
Ale świat wyciąga swą dłoń i ciągnie mnie
za sobą.
Podziwiam to wszystko, uległe przed moją
osobą.
Jednak cóż to za piękno, gdy jeszcze
śpiące?
I jak najdłużej spać pragnące?
Moje oko zabłysło na chwilę,
Po czym spadła lekka łza na skrzydła
motyle.
Moment taki, którego świadkiem to boskie
stworzenie.
To właśnie poranne przebudzenie.
Łza ma znikła.
W sercu pojawiła się nadzieja nikła.
Jednak świat już nie śpi.
On wstał, żeby oznajmić, że o porannym
smutku można już tylko śnić.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.