Poranna zmora
Dzisiaj, nad samym ranem,
Straszna mnie zmora męczyła.
W precz chciałam ją odegnać.
Poduszką jej przywaliłam.
Odejdź w tej chwili! - krzyczę.
Ja przecież wstawać muszę!
Lecz ona, trzyma mnie w szponach,
Tak, że się nawet nie ruszę.
Próbuję więc po dobroci,
i tak proszę pokornie -
Odejdźże wstrętna zmoro.
Dajże mi wstać spokojnie...
Masz zostać nadal w łóżku!
- zmora mi rozkazuje -
Nie ruszaj się! Śpij jeszcze!
Inaczej cię zrujnuje!
Na drugi bok się przewracam,
Lecz zmora się podnieść nie daje.
Aż nagle się przebudziłam.
Więc - bardzo szybko wstaję...
I już od rana samego,
Dzień się zaczyna niemiło.
Nerwy, trzeba się spieszyć
Żeby spóźnienia nie było...
W życiu z poranną zmorą,
Dużo się męczy ludzi –
Bo chociaż czas by już wstawać,
Nie mogą się jakoś obudzić..
Komentarze (11)
To wiersz o mojej córci?:) Ona ma taką zmorę, która ją
co dzień prześladuje...To nie lenistwo, Janku, to zbyt
mało snu... Przecież nie od dziś wiadomo, że sen to
najlepsze lekarstwo na wszystkie bolączki, więc
trzeba, spać, spać i spać, aby szczęśliwym być;)
Świetny wiersz na dzień dobry, mimo, że już dawno po
północy, uśmiechnęłam się,pozdrawiam ciepło:)
To nie zmora, to lenistwo
nie ma tu wytłumaczenia
a fakt taki pokazuje
nam dobrego lenia.
Pozdrawiam.
Moja zmora:-) :-) :-) :-)
Najgorsze są te zmory.Pozdrawiam:)
Tak jak ja:-) :-)
mi by się pewnie
w weekend przydała
taka co rano
wstać by nie dała
już bym śniadanie
podał do łóżka
by zapachniała
wspólna poduszka:)
pozdrawiam pięknie:)
wesoły wiersz wywołał uśmiech u mnie pozdrawiam
wesoło o powszechnym problemie* pozdrawiam
Usmiechnalem sie milego dnia pozdrawiam
Przez takie sny wstaję zmęczona
pozdrawiam:)
Nie ma to jak dobry humor z samego ranka. Miłego dnia