Porwanie świadomości duszy
Wkładam swą dłoń do niczyjej
rzeczywistości.
Wchłania mnie ona i wciąga w wir
odmienności
Dalekiej od materializmu, kapitalizmu,
cielesności.
Palcem wyczuwam radość, potrzebę bycia
potrzebnym.
Wtem ciało me porywa dusza tak przejęta,
Wyrzuca mnie na skraj planety,
Na pustynię wyobcowania z samym Bogiem.
Teraz nieskończoność już widzę.
Tak - teraz mam cel, wreszcie chcę żyć!
Choć ciało tu nie pasuje, jest tylko
sekundą
Wobec wieczności świadomej realizacji
Niedostrzegalnych marzeń, duchowych
marzeń.
Tajfunie wyzwolenia, ty życie me
zamieniasz
W wolności wschodzący promyk jutrzenki.
Wyrwałeś mnie z oceanu, nadałeś szlak,
zadałeś ból.
Lecz wzniosłeś na wyżyny. A mogłem już nie
istnieć
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.