Pory roku...
Zimny styczeń do mych drzwi zapukał,
Otworzyłam mu, bo spokoju mi nie dał.
Przyszły z nim mrozy i luty i marzec,
Aż wreszcie ich kwiecień przepędził w
oddal.
i przyszło słoneczko choć jeszcze nie
śmiałe
Leciutko kuka za pewnej chmurki.
I któregoś dnia tak zupełnie nagle
Świeciło i ciepło dawało, tak patrze w
kalendarz
No tak już czerwiec - nie długo wakacje!
I grzało i grzało spokoju nam nie dało.
Ale my się cieszymy, bo dzień w dzień nad
jezioro jeździmy.
Pływamy, biegamy i się dużo opalamy,
A potem jak murzynki słodko wyglądamy:)
Aż w końcu nadchodzi ten żmudny
wrzesień,
I lato odchodzi, nadchodzi jesień.
Ta chlapa i deszcz niemiła pogoda.
Człowiekowi zły humor tylko zapoda.
Nadchodzi listopad mrozy, przymrozki
I z nieba śnieg już nieraz posypie,
Aż w końcu grudzień i koniec roku.
Tak więc zakończmy opowieść o zmroku...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.