Pościel zaszeleści monologiem
Idę ulicą znów po nic,po wiele niczego,aby
tylko nie stać w miejscu,
idę gdzieś,nie pytaj dlaczego,nie znam
wędrówki kresu.
Rozmawiam z piaskiem chrzęszczącym pod
stopami,bo świat dookoła milczy
bezlitośnie,
i tylko to mam co pod stopą,nad chodnikiem
brudnym już tylko pustka krzyczy coraz
głośniej.
Łzy kapią,nie zdążą spaść w ramiona
brudnego chodnika,
rozbiją się o krzewy cierniste,co wyrastają
z pokonanego,rozdartego serca.
To chyba ma kara za poprzednie
wcielenie,jakaś tragiczna pokuta,
że dostałem w prezencie potęgę
kochania,niezatrzymaną siłę
pragnienia,gonitwę za uczuciem.
Jestem ikoną kochania,jednym ogromnym
kwiatem,co własnym pięknem się spala,
nieposkromioną żądzą,i umieram od tego
ciężaru.
A w międzyczasie marzę o Twym dotyku,Twym
westchnieniu ogrzewającym zmęczonym
powietrzem mój kark,
o dłoniach rozbijających bóle strudzonych
pleców,o pocałunku delikatnym,zapowiedzi
nocnych braw.
O spojrzeniu w siebie,gdzie drżą
usta,niewypowiedziane,uwięzione słowa,
usta swędzące łaknieniem połączenia w
płomień namiętności.
Ta chwila,gdy milczenie przerwać
chcemy,powiedzieć to,co krzyczy w nas,
i milczymy bezradnie,uciekł gdzieś
oddech,tylko patrzymy w siebie,i jakby nie
ma nas.
Jesteśmy już tam,nie wiemy gdzie,lecz wiemy
dlaczego,
czujemy to i nie powiemy głośno,bo głos
porwał dreszcz,gdzieś w powietrzu ulatują
tych słów złotawe strzępy.
Tylko patrzymy,łza w końcu budzi
świadomość,
i zbliżają się usta,a milczą nadal
słowa.
Już nic nie trzeba mówić,szelest pościeli
niech monologiem zachwyci,
Pragnę Cię kochać poszukiwany mój
Aniele.Pragnę żyć,dla kogoś,choćby dla tej
chwili.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.