Poświata
Dzień przesuwa się
jak lotne piaski
wydmy miast zbliżają się
to oddalają od siebie
sny wędrują od ciała do ciała
słońcem cichną dźwięki
i słońcem rozbrzmiewają na nowo.
Dzień ma na imię ulica
i przeciąga swój odwłok
przez miasto
by zasnąć w brudnej bramie
to w niej tyle razy się ukrywałeś
to w niej budzony kopniakiem
widziałeś jak pochyla się nad tobą
swoją słoneczną twarzą
aby przetrwać
codziennie łykasz go
razem ze śniadaniem.
Kiedyś nie zobaczysz
poświaty miasta
bo zaśniesz na zawsze
w swoim nowym domku
z błota.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.