poszarpana parasolka
ścieżkę pełną piasku
wytrzepałam z butów
kocie łby
połamane szpilki
dawno przepłakały
nie moja rzeka
zamknięta w kajdany
zgrzyta puszkami
bezdomny las
spłonęła muzyka strychu
i jedwabna bluzka mamy
pogubiłam do twarzy imiona
tylko kilka ściskam w dłoni
poszarpana parasolka
nie spływa kroplami
weszło jej to w nawyk
gdy pęknie
twój wyszczerbiony kubek
i w oczach malachit
czy to takie wielkie straty?
autor
Basia-Ewa
Dodano: 2012-02-03 10:33:43
Ten wiersz przeczytano 557 razy
Oddanych głosów: 13
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (6)
ciekawy wiesz, pozdrawiam
bardzo przygnębiający obraz czegoś co minęło i już nie
wróci, brak nadziei ...Czy to takie wielkie straty?
myślę , że tak
Choć to tylko zwyczajne rzeczy - ale z takich właśnie
zwyczajności składa się nasze życie
Świetne metafory, dobry tytuł-podoba mnie się:)
Pozdrawiam
Ciekawy wiersz, o życiu jak odczytuję smutnym. Bardzo
wymowna ta przeciekająca parasolka. Jednak najgorzej,
gdy straci się przywiązanie i miłość(patronką
malachitu jest bogini Wenus). Uciekła spacja z
"wytrzepałam z". Pozdrawiam.
Rzeczy bliskie sercu, niby nic wielkiego ale strata
wielka. Wiersz taki, jak lubię :)