I poszedłem w tan
I poszedłem w tan,
w końcu jestem pan.
Wówczas wiem że żyję,
kiedy ostro piję.
Kumpli miewam mrowie,
słuchają, co powiem.
Nawet jak bajdurzę,
wiernie kumplom służę.
I poszedłem w tan,
lubię taki stan.
Wówczas wiem że mogę,
wybrać słuszną drogę.
Kumple idą stadem,
po najgłupszą radę.
Nawet jak oszukam,
jestem twarda sztuka.
I poszedłem w tan,
taniec pełen ran.
Na duszy jest skaza,
ciężko ją wymazać.
Kumple nie odrzucą,
okłamani wrócą.
Wybaczą słabości,
tacy już są goście…
I poszedłem w tan,
żaden ze mnie pan.
Ledwo także żyję,
kiedy ostro piję…
Komentarze (8)
Świetny tekst, bardzo dobrze napisany, bardzo
rytmiczny i melodyjny. Treść też mi pasuje, tym
bardziej, że pijaństwo jest jedną z tych nielicznych
rzeczy, których szczerze nienawidzę. Nie rozumiem,
czemu to ma służyć. Nigdy się nie upijałem. Mocny
tekst, jakby "wbrew wszystkiemu". Pozdrawiam :)
oj też znam ten stan, ale teraz to przeszłość, wiersz
bardzo mi się podoba, pozdrawiam cieplutko
I poszedłeś bardzo rytmicznie - podoba mi się to, bo
podkreśla treść i to skołowacenie imprezowe.
Pozdrawiam :)
głowa boli od takich idoli...:)
najpierw jesteś pan a potem sam wiesz łachudra,
pozdrawiam serdecznie
Wiele prawdy w twoim wierszu.
Chylę głowę przed tymi którzy potrafią wyjść z
nałogu.Mam dwóch
znajomych,którzy wygrali tę walkę.
Znam ten stan tylko z koleżankami dobrze że mam to za
sobą 11lat.Bardzo ładny ironiczny wiersz.Pozdrawiam.
jeden idzie w tan by się upić drugi by zabawić nawet
wielki pan może z siebie zrobić łachudrę w:)