Poszukiwania w Żębocinie
Poszukując swej weny w Małopolskiej
wiosce
W marcowe południe, wietrzne, lekko
ciepłe
Zobaczylem szpaki na miejscowej dróżce
Liczne pola brązowe, zielone, rozległe
Zająca co ma oczy żywe i olbrzymie
Barzanta w kubraku co ma kolor złoty
Brązowe skiby wciąż mokre po zimie
Które wkrótce do życia nabiorą ochoty
W rowie starw rzeczy związane z
rolnictwem
Skrawki węży, śruby, worek po saletrze
I nadal natchnienie nie było mi bliskie
I nadal się chowało i chyba skutecznie
Może je porwał gawron, polny stary
wiarus
Który usiadł na drzewie białym, wielkim,
mocnym
I krakał gdy ja już dostałem kataru
I wracałem z poszukiwań chyba bezowocnych
Komentarze (6)
Poszukiwania przyjmują różne formy i w różnych
miejscach się objawiają :)
Nieźle. :)
Pozdrawiam przedświątecznie.
Teraz wiersz jest tu, gdzie powinien:) Pozdrawiam Cię
bardzo serdecznie i życzę owocnych poszukiwań.
I jak widzę po wierszu wena sama przyszła...
Serdecznie pozdrawiam :)
- ależ skąd, muszę zaprzeczyć :) jakich bezowocnych -
coś z tego wiersza jednak na świat się wydobywa... i
dalej mogłabym za poprzednikiem...
Widok węży, śrub i worka po saletrze raczej nie
uduchawia. Ale jeśli chciałeś zmusić do przemyśleń na
temat niszczenia piękna przyrody to Ci się udało. :)