Potworne twory mego umysłu
Klęczę skulona w kącie odległym,
Coś patrzy z krańca sali.
Błyszczą się białe oczy bez źrenic,
Szczerzy się krew w ustach,
Zimno, pot oblewa ciało,
Krok, podchodzi,
Moment oczekiwania.
Gęsty mrok spowija mą postać,
Nie wiadomo skąd pętla na mej szyi,
Zaciska się, a ja tracę dech.
Śmieje się koszmar mój okrutnie,
Zmasakrowane ciało, które leży
bezwładnie,
Porusza się powoli, wstaje.
Zakrywam twarz w dłoniach,
Satysfakcja płynie wraz z straszliwym
jękiem,
Paniczny strach ogarnia mą duszę,
Pomóżcie, wołam nieświadoma swego
obłąkania.
Twory umysłu co noc mnie prześladują,
Boję się, światło zapalone gaśnie nagle,
To nie da mi spokoju.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.