powidoki
ta chwila zaczyna się
od liczenia schodów
trzaśnięcia drzwiami
hałasu jaki czyni
rozbity wazon
przestrzeń między
kredensem a stołem
wypełnia strach
jak macki
zapuszcza korzenie
zaciska małe dłonie
aż do zbielenia kłykciów
aż do łez mącących oczy
cień
obraz jego zamazany
a rozpoznawalny
rośnie na ścianie
nadyma się
i ściąga z gwoździa
świszczącą bolesną
sprawiedliwość
to cień
uwięziony
nie trzeba się
go bać
Komentarze (12)
Pewne obrazy malować się będą na wieki. Tak już jest.
Fajnie wszystko się dopina.
Samo życie ukazane w ładnym, ciekawym wierszu.
Serdecznie pozdrawiam życząc miłego dnia :)
No właśnie...Nie byłby Twój, a jest :)
Pozdrawiam :)
Trudny i bolesny temat z dobrym przekazem...
pozdrawiam serdecznie:-)
Do Zora2
Przyjmuję uwagę, skorzystam z niej w przyszłości.
Gdybym zmieniła teraz, to wiersz nie byłby mój.
Dziękuję i pozdrawiam:)
Bardzo trudny temat, ale moim zdaniem – przegadałaś.
Dopowiedziałaś. Objaśniłaś, nie zostawiając nic do
roboty wyobraźni czytelnika. Zostawiłabym tylko tyle:
powidoki
ta chwila zaczyna się
od liczenia schodów
trzaśnięcia drzwiami
hałasu jaki czyni
rozbity wazon
(a potem)
cień
rośnie na ścianie
nadyma się
i ściąga z gwoździa
świszczącą
sprawiedliwość
to cień
uwięziony
nie trzeba się
go bać
Po takim przeredagowaniu tekst staje się (msz)
wieloznaczny i stwarza możliwość większej ilości
interpretacji. Pozdrawiam, przypominając, że moje
komentarze są zawsze subiektywne i po ich przeczytaniu
autor nic nie musi.
Rozbudzający wyobraźnię i skłaniający do refleksji
przekaz.
Pozdrawiam.
Marek
Ładny, bardzo ciekawy wiersz. Pozdrawiam.
mam wrażenie, że wiersze Autorki czytałem kilka lat
temu gdzieś w internetach pod bardzo "spokojnym"
nickiem :) ależ miło znów poczytać :)
cień na ścianie olbrzymieje
Czyli że Freud miał rację z tym dziecięcym nasiąkaniem
złem, a potem topieniem się w nim.
dzieci boją się domowych awantur.