Powoli Umierac...
Dla...
Wszystko co kochalem sie oddalilo
wszystko sie nie ziscilo
juz o nic nie prosze
na nic nie licze
zycie niech bedzie tajmenica
a kazda radosc milym zaskoczeniem
pieknym spelnionym marzeniem
Wiekszosc szare zycie wiedzie
ja do nich nie chce nalezec
praca szkola dom rodzina
to zycia codzienne czynnosci
to przewaznie czynnosci nie dajace
radosci
gdyz sa czescia szarej codziennosci
kochac prawdziwie
kochac zyczliwie
kochac z kazdym dniem
bardziej i jeszcze bardziej
o to Boga prosze
bez chwili spokoju
bez chwili zwatpienia
bez chwili pewnosci
zatracilem sie w milosci
ktora mocna rane mi zadala
i bardzo bolala lecz bol pokonalem
i nowy sens zyciu dalem
a marzenia nie spelnione
w butelke spakowalem
i w morze poslalem
kto wie moze ktos ja znajdzie i powie
"Kochac to znaczy powoli umierac".
... wszystkich ktorych ja zranilem jak i ktorzy mnie zranili... Wiersz napisany jakis czas temu, sam nie wiem dokladnie kiedy... teraz go znalazlem w szufladzie wiec go tutaj daje (: Pozdrawiam
Komentarze (2)
zawsze te rozstania w kość nam dają, ale potem już
staje się światłość!
"i w moze poslalem
kto wie może ktoś ja znajdzie i powie
"Kochac to znaczy powoli umierac"." - popraw WODECKI
"i w morze posłałem"...i przestań smutać , a tak swoją
drogą przegadałeś trochę treść (do której nie mam
zastrzeżeń) zbytnimi powtórzeniami. Tyle, że nie
zgodzę się z puentą!;) - czyli z zacytowanym wersem!