Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Powrót

Jak niestałym jest ludzkie życie
Budować ciągle musimy od nowa
Co pozostaje z rozwiniętych myśli, mięśni
Ile czasu potrzeba, by rozpadła się budowla życia
jednego człowieka
Ile czasu potrzeba, by rozpadła się cywilizacja
By o wszystkim co było zapomnieć ?
Spojrzeć w światło i wzrastać od nowa
Wszystko stracić
Poznać smak samotności
By znów móc mieć daleko przed sobą kraty
By powtórzyć cykl narodzin i śmierci
Ta samotność jest wartością
Strach i dreszcz, łzy i ...

Zbudowałem się znowu z niejednorodnych implantów
Chcę zabić jeszcze raz
Chcę jeszcze znaleźć dziewczynę
Chcę nie chcieć
Chcę chcieć

Odradzam się w palącym wstydzie
Na oczach jęczącej utracjuszki - mojej dziewczyny
Ze snów o pięknie
Znalazłem ją na łące, gdzie księżyc trwa
Krzyczała, gdy przepływały przez nią światy
Była przejściem, medium, filtrem wszechświata
Zielenią wzejdzie moja konkieta
Zrodzi się z tego nasza miłość, moja wiara, jej wiara
Rejs po pijanemu rzeką wspólnych modlitw
Ostateczne wejście do historii płynącej
W żyłach świata
Życie życiem wszystkich
Bycie zarazem aktorem i reżyserem
W sztuce nieznanej istoty
Która każe nam grać to, co my chcemy
Czym sami nie jesteśmy
Wola, pragnienie, pamięć przodków

Wszystko to co było przetrawimy, przypomnimy
Każdy romans, każdą śmierć i oczekiwanie
i spełnienie
Przetestujemy się w każdej sytuacji
i ucieczkę i pierwsze zauważone słodkie spotkanie
i odnalezienie się po latach i rozstanie po godzinie
i jedzenie wśród swoich i starzenie się
i żal i wstyd i utratę zmysłów i słodycz pocałunków
i zagubienie w światłach neonów Babilonu
i wspólne ukrywanie zwłok zabitego, który stanął
na naszej drodze, linii ognia
i coś, czego jeszcze nie było
Na ten sen nie trzeba czasu, gdyż już się stał
Musimy tylko odkryć tajemniczy ogród bez granic

Próchniejących trocin, pniaków zapach
Suche ciepłe legowiska śpiących szerszeni
Nieuchronność końca przekształca się tu
W zmienność spoczynku
Umieranie można sobie przedstawić
Jako moją istotę wypuszczoną z granic
Jak utratę kontroli i stanie się ogniwem łańcucha
Który był trochę zagłuszony moim życiem
Ale byłem jego kwiatem
A teraz zwiędłem stając się pleśnią i żerem
i częścią ścian mrowiska i może ziarnem zasianym
W ziemi, w głowie, w brzuchu
Przodkiem oraz tym który ma nadejść
Teraz mnie nie ma
Nie stała się wielka tragedia
Zgasła świadomość Nie stała się wielka tragedia

autor

Belamonte

Dodano: 2009-08-09 11:15:24
Ten wiersz przeczytano 539 razy
Oddanych głosów: 3
Rodzaj Biały Klimat Rozmarzony Tematyka Fantastyka
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (1)

uśmiech życia uśmiech życia

hmmm....Belamonte Ty to potrafisz przyciagnąc swoim
tekstem...fantastyka a ja tak czytam i widze zamiast
fantastyki smo zycie...ale to ja...pozdrawiam Cie
serdecznie

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »