Powrót
Boże, ja chyba błądzę.
Może idę już do Ciebie…
Zaczynam nic nie rozumieć…
Czy to jest to światło?
Błądzę…
Mój krzyż jest bardzo ciężki.
Czy idę w dobrą stronę?
Nie ma żadnego drogowskazu.
Upadłem…
Nie ma Szymona, który by mi pomógł
wstać.
Nie ma też Weroniki, co by otarła
mą twarz zbluzganą grzechem.
W oddali słyszę jedynie modły i płacz.
Lekarze nie dają już mi szans.
Ojcze, dlaczego?
Czy to już mój czas?
Kapłan wykonał ostatnią posługę.
Wreszcie doszedłem…
Pukam do bram, lecz nikt nie otwiera.
Usłyszałem tylko głos:
„To jeszcze nie pora,
wracaj!”
Ujrzałem Prometeusza, który na nowo
rozpalił świeczkę mojego życia.
Jaki teraz będzie dla mnie świat?
Czy nadal pełen Judaszów?
A może Ziemią Obiecaną?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.