Powrót
Dla mojej mamy.
Gdy podróżuję drogą swą ostatnią,
Co pod dach rodzinny prowadzi,
Czas inaczej płynie, kilometry wartko,
Radość myśli rozbiegane ładzi.
Z zapaszystych sianem pól
Wieczorna mgła wysnuwa się z wolna.
Rozcykane powietrze, świerszczy znój
I przydrożna lipa samotna.
Przez okno rześkiego powietrza wiew
Wypełnia pierś z rozkoszą,
Więc głębszy biorę wdech
I walczę z zapadającą ciemnością.
Gdy gwiazdy rozlepiono na niebie,
A łysy Księżyc rozświetlił okolicę,
Zrozumiałem, że jestem już u siebie,
Że znajome pola widzę.
Na rozświetlonym ganku matka,
Zajęta czymś jak zwykle.
W mym sercu czulości fala wzrasta,
Biegnę więc do niej jak najszybciej.
Siadamy przy spóźnionej kolacji,
Rozprawiamy o minionych dniach,
O czasie spędzonych wakacji,
O dobrych i złych chwilach.
Lecz łóżko wzywa już do siebie,
Z radością w jego objęciach spocznę.
Po podróży człek, jak w niebie,
We własnym łóżku wreszcie odpocnie.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.