Powrót
W Słońce obleczone usta Twoje
Szepczą do ucha modlitwę.
Oczy płaczą, błagają mnie
Bym wypluł z duszy mej jad
I słowa Twoje jak deszcz
Na mą twarz spadają
Pragnę spokoju
Pragnę miłości
Pragnę Ciebie.
Lecz w rękach spoczywa
Śmerć ze stali, ołów w niej tchniony,
W duszy flaga i order.
Nalot myśli i wybuch strachu,
Moje serce niczym zaminowane,
Boi się swobodnie bić.
Drutem kolczastym spięte mę ręce,
A w głowie szturm przerażenia.
Ja już nie wrócę do Ciebie,
I oczu Twoich błękitnych
Jak niebo nad naszym domem.
Wybacz kochanie, że tym razem,
Nie będzie mnie na święta.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.