Powrót Czasu Snu: Australijski...
– wołania w środku milczącej ziemi
Dreamtime Return: Australian dawn – the
quiet earth cries inside
Z cyklu: Podświadomość
***
Inspiracją dla tego cyklu są albumy
muzyczne amerykańskiego
multiinstrumentalisty i kompozytora Steve'a
Roacha, jednego z pionierów
eksperymentalnej muzyki elektronicznej z
gatunków ambient czy drone.
Charakterystyczną cechą jego twórczości
jest minimalizm.
***
Przestrzeń coraz bardziej otwiera się
przede mną. Wiatr osusza wilgotne oczy,
rozwiewa kosmyki włosów.
Czerwona tarcza ogromnego słońca wznosi się
leniwie nad horyzontem, odrywa się
od niego.
Naświetla z całą mocą płaszczyzny
prastarych
skał.
Kamienie już parzą, nawet przy najlżejszym
dotknięciu
opuszkami palców.
Rozpalona ziemia,
pustynna ziemia.
Pulsująca w żyłach krew, uderzenia serca. W
cieniu skał przejmujący chłód
przeszłego czasu.
Rozrasta się wciąż przeogromne milczenie,
samotność,
a w samotności: wspomnienie tamtego lata,
wspomnienie letniego powiewu
na twarzy.
Gdzieś tutaj, gdzieś tam, bądź w jakimś
innym miejscu.
Bądź
w innym…
Słychać jakieś wołania, jakby z głębin
czasu,
z głębin tajemniczej podświadomości.
Niewyraźne słowa, zaklęcia,
wystukiwany nie wiadomo, przez kogo –
transowy,
rytualny rytm.
Zamykam oczy i nasłuchuję,
wsłuchuję się w ten pogłos dalekiego echa.
Zamykam oczy,
otwieram duszę.
To było gdzieś tutaj, gdzieś tam. Albo w
jakimś innym miejscu, albo w innym.
Jakbym się znalazł nieopatrznie w
labiryncie pradawnych, zupełnie mi obcych
dziejów.
Otwieram oczy – tuż przede mną
ściana.
Obrysowuję drżącymi palcami kontury
naskalnych malowideł.
Jestem tutaj albo tam.
Teraźniejszość miesza się z przeszłością,
mieszają się epoki
i lata.
Byłem tutaj, nie byłem, jestem – zanurzam
się gdzieś, nie wiadomo gdzie.
Odbijają się od skał dalekie pogłosy,
jakieś nawoływania, dziecięcy płacz. I ten
wystukiwany przez szamanów,
transowy,
rytualny rytm.
Wszystko się dziwnie plącze w mojej głowie
od nadmiaru
pulsującego czasu.
Otaczają mnie zewsząd duchy przodków,
nieznanych mi bliżej postaci.
Przechodzą przeze mnie, omiatają nikłym
powiewem.
Woń palenisk rozchodzi się wkoło.
Po błękitnym niebie płyną wolno pojedyncze,
białe obłoki…
Wszystko naraz milknie, zapada ogłuszająca
cisza, aż w uszach dzwoni.
Pulsuje w skroniach rozpalona krew.
Wydaje się, że to wszystko było tylko
nagłym atakiem śmiertelnej gorączki.
Umarłem?
Urodziłem się na nowo?
Drga i faluje rozgrzane powietrze.
Słońce
osusza łzy.
(Włodzimierz Zastawniak)
***
Dreamtime Return – album muzyczny Steve`a
Roacha, z 1988 roku.
***
Czas Snu – w mitologii australijskich
Aborygenów jest to epoka, w której boskie
istoty stworzyły ziemię, człowieka, rośliny
i zwierzęta, i ustanowiły naturalny i
prawny porządek świata. Wszelkie wydarzenia
z Czasu Snu trwają niejako w równoległym
świecie, w przeszłości i teraźniejszości, i
spełnią się ponownie w nieokreślonej
przyszłości. Właśnie śniąc, można się do
niego przedostać i porozumieć z
przebywającymi tam mitycznymi bóstwami, jak
chociażby z najważniejszym z nich –
Tęczowym Wężem.
https://www.youtube.com/watch?v=HutkWwmouUw
Komentarze (4)
Witaj Arsis.
Jak zawsze zachwycasz przekazem wiersza.
Przez wiele lat polowanie i zabijanie Aborygenow w
Australii, było, legalne.
dopiero w drugiej połowie XX wieku, uznano ich , za
rasę ludzką.
Lata poniżeń, prześladowań i nieludzkiej polityki
mniejszosciowej.
Pozdrawiam serdecznie.:)
Piękne i pomysłowe pozdrawiam serdecznie )
tak muzyka jak i wyobraźnia działają dobrze że używasz
powtórzeń one nadają nieco senny aromat i klimat
pustynnych miraży
https://steveroach.bandcamp.com/track/australian-dawn-
the-quiet-earth-cries-inside