Pożegnanie...
I zaczyna drżeć mój głos
Już nie czuję wcale nóg
Stoję naprzeciwko Ciebie
Między nami żadnych słów
Oddaleni i bliscy
Bo metr niecały od siebie
Szukamy na ziemi miłości
Nie wiedząc, że ukryła się przed nami
W gwiazd pełnym niebie...
I łzy napływają do oczu
Wezbrane uczucia wypływają
Patrzę w te niebo, znajduję ją
Lecz ty nie widzisz jej wcale
Czas nas nagli więc znów, jak wczoraj
Sugerujesz niechciane rozstanie...
A ja siadam zmęczona na trawie
Pojawia się rosa perlista
Nie... To nie rosa... Pomyłka...
Okazuje się, że to ja znowu łzawię...
Są sprawy, do których zakończenia sił zabrakłoby największym mędrcom... Więc czemu niby zwyczajny człowiek miałby sobie z nimi poradzić???
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.