Poznałem je na poduszce
Poznałem je wczoraj na poduszce
Patrzyły na mnie o zmroku jak klejnoty
czarne
Obnażone niewinnością
Subtelności marzeniem
Skrzące jak płatki Śniegu
Skąpane w słońcu promieniem
Były jak ogień gorące
Popatrz one płoną!
Widziałem w nich głębi dusze niezmąconą
Błękitną, nieskalaną, jak wiosny
tchnienie
Jak czarna dziura połyka kamienie
Tak jednym spojrzeniem wzięły dusze moją
I prosiły….. pocałuj
I prosiły….. zapal zmysłu
pragnienie
By szczęścia falą się zalały
I zamknęły bramy płomieniem
Mojej pięknej Pani
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.