pozwól frunąć mi do gwiazd
cicha strużka z serca spływa,
szkarłatem brudzi mi oczy;
już mi chyba tchu brakuje,
chyba nie wiem jak tu żyć;
nogi mam spętane,
nie da rady nigdzie biec;
więc leżę na dnie życia,
na mym leżę dnie.
i choć noc dokoła wszędzie,
chociaż głowa boli mnie;
ja wciąż śnię całkiem przytomnie,
czując w sobie zapach krwi;
to powietrze takie gęste,
świat mi nigdy dobrym był;
pora zatem się pożegnać
z tymi co wciąż pragną żyć.
nocny wietrze co mnie chłodzisz,
pozwól frunąć mi do gwiazd;
już na progu końca stoję,
czekam kresu męki;
mam pod skórą trochę kości,
tylko tyle mam;
spojrzysz jeszcze raz niedbale,
gorzka łza złamie cię;
po tysiąckroć konał będziesz,
ja odejdę w mig.
ciemność mnie otacza z wolna,
do snu śpiewa mi;
rozpaczliwy krzyk nie wzruszyłby tak,
jak pełne nienawiści nieszczęście;
sztylet w twej dłoni nie zraniłby tak,
jak życie na dnie martwych oczu.
Komentarze (2)
piszę to, co czuję. i piszę na podstawie pewnych
doświadczeń życiowych, nie zawsze są to moje
doświadczenia, czasem osób, które kiedyś tam znałem.
choć nie powiem, żeby mnie nie dotyczyły te emocje,
dotyczą. życie JEST smutne.
To smutne co piszesz. Wartość życia jest olbrzymia.
Mamy tylko jedną szansę przeżyć je do końca
wartościowo .