Pozwoliłam ci scałować skóre
Spojrzałeś mi w oczy,
twoje krzyczały z pożądania,
twój zapach
działał na moje zmysły
jak narkotyk,
omamiał słodkim
uczuciem bezwładności,
nie mogłam,
nie chciałam się poruszyć,
by nie spłoszyć uczucia,
które się we mnie rodziło,
pozwoliłam ci
scałować ze mnie skórę,
kawałek po kawałku,
każdą komórką mego
rozpalonego ciała,
pragnęłam twoich ust,
żądałam ich dotyku,
a gdy przestawałeś
by zaczerpnąć oddech,
myślałam,
że umrę z tęsknoty.
Tonęłam w ciszy,
która nas otaczała,
w uszach dźwięczały
jej głuche odgłosy,
zmącone tylko raz,
gdy aż do zdarcia
krzyczałam w przestrzeń
twoje imię.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.