Pozycja sześć na dziewięć
fragment z nowo pisanego
(...) Po kilku miesiącach odczuwałem jednak
małą satysfakcję, że przynajmniej
najbardziej podstawowe wiadomości większość
z junaków potrafiła już wydukać. Wyżywałem
się w tematach historycznych; ściągnąłem
kilka filmów i puszczałem je na starym,
zużytym ale w miarę sprawnym,
szesnastomilimetrowym projektorze.
Opowiadałem też ciekawostki i dykteryjki;
dzięki zasugerowaniu przeze mnie skojarzeń
niektórzy nawet zapamiętali dwie ważne daty
z dziejów Polski: bitwy pod Grunwaldem oraz
połączenia Polski i Litwy w jedno państwo.
Pierwszą datę skojarzyłem im z przepisem na
bimber, drugą z…
– Znacie taką pozycję w seksie, zwaną sześć
na…
– Dziewięć! – Odpowiedź była spontaniczna i
chóralna, jak w pierwszej klasie szkoły
podstawowej. Tyle że siedmiolatkowie na
pewno nie znali jeszcze prawidłowej, ale
junacy, dorośli mężczyźni już tak. To był
pierwszy i chyba jedyny raz, kiedy
otrzymałem wyprzedzającą odpowiedź jeszcze
przed zakończeniem pytania.
– Świetnie! Ilu was jest w plutonie?
–Trzydziestu! – Ponownie odezwało się
jednocześnie kilku z nich.
– A ile potrzeba osób do ten tego, no do
sześć na dziewięć?
– Jak to ile? – Tym razem wyrwał się jako
pierwszy Zabłocki. – Dwóch!
– No nie wiem… dwóch chłopów?
Sala ryknęła jak jeden mąż. Skonfundowany
junak skulił się w sobie. „ O kurde, trochę
przeszarżowałem”! Szybko sprowadziłem
rozmowę na właściwe tory:
– Zażartowałem. – Mrugnąłem do Zabłockiego.
– Kiedy mówisz dwóch, to tak mówi się o
chłopach. Kiedy o mężczyźnie i kobiecie, to
mówimy dwoje. Kiedy o samych paniach,
mówimy dwie. Ale nie będziemy wnikać w te
inne pary, bo za daleko zajdziemy. Zostańmy
przy chłopie i kobiecie.
Świetlica ponownie odbiła od ścian salwę
gromkiego śmiechu. Nie było nawet jednego
junaka, który by w tym momencie
podrzemywał. Przeciwnie, wszyscy szczerzyli
zęby w tak szerokim rozwarciu ust, że
mogłem, gdybym miał potrzebę, przemienić
się w dentystę kwalifikującego pacjentów do
kolejki chętnych poddaniu się borowaniu
zębów bez znieczulenia.
Odczekałem, aż forte śmiechu spadło do
piano i kontynuowałem:
– Jest was więc trzydziestu w plutonie.
Ustaliliśmy, że do sześć na dziewięć –
ponownie rozległ się głośny śmiech, ale nie
czekałem już na uspokojenie, tylko
podniosłem głos, aby przekrzyczeć hałas –
potrzeba chłopa i baby. W plutonie więc
połowę z was zostawiamy, a drugą połowę
wymieniamy na kobiety. Ile będzie tych
pań?
– Piętnaście! – Znowu rozległa się chóralna
odpowiedź.
”Ech, gdybym wszystkie zajęcia mógł tak
przekształcać, aby ich zaangażować, to nie
miałbym problemów z podrzemującymi ani z
wtłoczeniem w nich minimum wiadomości” –
przemknęła mi przez głowę myśl. Ale
przynajmniej teraz miałem tę możliwość.
– Piętnaście, mówicie? Świetnie i
prawidłowo. Teraz tylko zapisujemy po
kolei, liczbę piętnaście – zanotowałem ją
na tablicy – oraz cyfry sześć i dziewięć. –
Dopisałem kredą. – Co nam wyszło?
– Tysiąc pięćset sześćdziesiąt dziewięć. –
Znowu pierwszy odezwał się Zabłocki.
– To jest właśnie rok unii lubelskiej,
kiedy Polska i Litwa połączyły się w jedno
państwo. Przyjęło nazwę Rzeczpospolita
Obojga Narodów. Przetrwało ponad dwieście
lat. Później zostało rozebrane przez Rosję,
Prusy i Austrię. Odzyskaliśmy niepodległość
dopiero po stu dwudziestu trzech latach.
Łatwo też zapamiętać, prawda? Pierwsze trzy
cyfry. Jeden, dwa, trzy. Ale o tym, co było
później, będziemy mieli na kolejnych
zajęciach. Teraz tylko zapamiętajcie –
wziąłem gąbkę i zmazałem liczbę z tablicy –
rok unii lubelskiej. Był to rok…
– Tysiąc pięćset sześćdziesiąt dziewięć!
– I te datę macie wyśpiewać, nawet gdybym
was obudził w środku nocy. – Chciałem już
zakończyć zajęcia, ale zdecydowałem
wykorzystać zainteresowanie junaków i
uzupełnić.Dokończyłem: – To był wiek
szesnasty, w naszym wspólnym państwie żyły
różne narody, były różne wyznania, ale
panowała wtedy tolerancja. To znaczy
nieprześladowanie za religię czy to, że
ktoś nie był Polakiem z pochodzenia. Dzięki
temu nie mieliśmy wojen domowych, jak w
innych krajach, a nasze państwo dlatego też
było wtedy mocarstwem i było trzykrotnie
większe, niż obecnie. Koniec na dzisiaj!
Te zajęcia zapamiętałem nie tylko ja.
Opowiastki o nich przez dłuższy czas
krążyły wśród junaków i… kadry. Na
szczęście nie dotarły do władz w
województwie, gdyż, znając ich formalne
podejście i mentalność starszych wiekiem
ode mnie, mógłbym znaleźć się na dywaniku
za „wprowadzanie niemoralnych treści do
tematów obowiązkowych zajęć”. Najważniejsze
osiągnąłem – tę datę większość z junaków
pamiętała, czasem przy mojej małej pomocy w
formie sugestii „o jakiej pozycji kiedyś
mówiliśmy”?
Nieważne jaką metodą, byle osiągnąć cel
Komentarze (12)
Regiel, dzięki za komentarz.
Natomiast ostatnie zdanie... wprowadziłem małą puentę
z inwersją. Ot, takie małe, autorskie podsumowanie.
Również pozdrawiam.
Jastrz, to już zależy od osoby, która uczy. Tyle że to
nie byli uczniowie, tylko tzw. "bombowa młodzież" -
dorośli z wykształceniem w większości podstawowym,
wielu po konfliktach z prawem.
Ukazałeś swój niezaprzeczalny literacki talent i
niekonwencjonalne metody nauczania. Trudno by było
mieć do tekstu jakiekolwiek zastrzeżenia, za wyjątkiem
ostatniego wersu.
Pozdrawiam
Numerek łatwo wyciąć i łatwo zapamiętać. Ale jak
zrobić, by uczeń rozumiał całą drogę pomiędzy 1385, a
1569?
Również pozdrawiam, Loka. Miło, że zostawiłaś wpis.
Ciekawy tekst.Lekko się czyta.Warto było tu się
zatrzymać.Pozdrawiam.
Uff, mogę spokojnie odpocząć, zadanie spełnione. Artur
też już zapamiętał :)
Od dzisiaj i ja pamiętam. :)
Miło widzieć, Mgiełko.
Zaciekawiłeś tekstem. Warto do Ciebie zaglądać.
Cel więc osiągnąłem - Marcepani się wciągnęła ;)
cel uświęca środki :) wciągające opowiadanie - to się
wciągnęłam :)