Praca nasza powszednia
Jadę sobie do roboty
która utrzymanie daje
w dni powszednie i w soboty
czy to grudnie czy też maje
Wiosną kwitną bzy w ogrodzie
trawka rośnie ptaszek kwili
ja nie myśląc o pogodzie
gnam do pracy w każdej chwili
Latem słonko w twarz przypieka
nie raz zagrzmi i popada
lecz robota nie poczeka
kto nie pójdzie temu biada
A jesieni w babie dzionki
czy to południe czy rano
jadę bo mi do kieszonki
nic nie wpadnie przecież samo
Zima śniegiem posypało
trzeba jechać autobusem
wtedy by się i pospało
lecz zarabiać przecież muszę
Muszę załatać dziury
w domowym budżecie
składać do emerytury
którą państwo da w odwecie
Nic samo nie przychodzi
manna nie spadnie z nieba
czy to starsi czy młodzi
wszystkim nam pracować trzeba
Chodzi jeszcze tylko o to
aby większe mieć pobory
Każdy z większą ochotą
do pracy byłby skory
Ale marzenia to próżne
kryzysem się państwo zasłania
będziesz do starości późnej
Za każdym grosikiem ganiał
Ja tak sobie tylko marzę
o takim kapitalizmie
co często podwyższa gażę
raj by żyć w takiej ojczyźnie
Lecz twardo stąpam po ziemi
i myślę raczej realnie
na razie nic się nie zmieni
pisać jest tylko tak fajnie.
Komentarze (2)
: -) BARDZO fajny wiersz i choć realny to pogodny :-)
("Wiosną rosną bzy w ogrodzie" może by mogły te bzy
kwitnąć, wtedy nie byłoby o rośnięciu dwa razy w
sąsiadujących wersach) pozdrawiam :-)
Fajny wiersz..lekki i porami roku przepleciony..W
trakcie czytania trochę zgrzytało..rytm się rwał np. w
"załatać trzeba dziurki..w domowym budżecie" jednak da
się poprawić..jeśli zechcesz :)..Pracować człowiek
musi, choć nie każdy lubi :).."Nieraz" - tutaj razem..
M.