PRACA USKRZYDLA
Rozpościeram skrzydła
i szybuję ponad Ziemią.
Moją gardziel wypełnia
krzyk orła - okrzyk euforii.
Nieczęsto przecież się zdarza
wznosić się ponad wszystko...
Mieć wszystko pod sobą,
a nad sobą Niebo.
(Zamiast szefa.)
Nie boję się,
że spadnę...
a jednak
nagle spadam.
(Prosto na dywanik dyrektora.)
Grzmotnęłam
dziobem o Ziemię
i miotam się,
jak kogut.
(Któremu przed chwilą siekierą odrąbano
łeb.)
Skrzydłami walę o dywan,
skaczę raz w lewo,
raz w prawo...
To oberek straceńca.
(Bez skutku próbuję znów wzbić się w
górę.)
I jeden szczegół,
jeden moment,
jedno słowo,
jak sprzyjający
podmuch wiatru,
by móc
znów
wzbić się.
(Ponad dywanik.)
Znów rozpościeram skrzydła
i szybuję ponad Ziemią.
Moją gardziel wypełnia
krzyk orła - okrzyk euforii.
Nieczęsto przecież się zdarza
wznosić się ponad wszystko...
Mam wszystko pod sobą,
a nad sobą tylko Niebo!
Komentarze (5)
Super :))) Miłego dnia.
Ciekawy temat i dobrze napisany wiersz:)
Szefowie to zło!
Bardzo ciekawy wiersz. Cóż za ekspresja, brawo!
prca którą lubimy uskrzydla:) nawet trochę się
uśmiechnęłam. tak to bywa z szefami