Pragnienie miłości część pierwsza
Po upalnym dniu słońce zachodziło
w czerwonym pożarze
na wybrzeżu kładły się długie
i chybotliwe cienie
krajobraz nabrał nadprzyrodzonego blasku
gdy wzeszedł księżyc w pełni
żeglując po niebie rzucał srebrne jak
miecze promienie
na ciemną połyskującą taflę morza
uderzające o brzeg fale pieniły się
skąpane w jego srebrzystej poświacie
patrząc w dal miało się wrażenie
że jego plasterek podskakuje na wodzie
obserwując pomykającą wodę uzmysłowiła
sobie
jak czas ucieka niepostrzeżenie
a ona nadal osaczona jest samotnością
aż kurczyło się serce pobudzało do łez
a przecież był czas gdy wierzyła w
miłość
jego miłość …
wierzyła że wszystko to co dzieje się
między nimi
ma sens bo poparte jest miłością
jej absolutne oddanie było jak
brzmienie wiolonczeli
melodii słyszalnej tylko dla nich
obojga
tylko dla nich
pieścił ją z uwielbieniem
a ona czuła gorące fale
niczym porażenie błyskawicy
biegnące od piersi w dół ciała
nieustannie pragnęła by ją całował
by mieć go obok i w sobie
kochać się z nim jakby zbliżał się koniec
świata
i zostały im tylko chwile
miała wrażenie że wraz z nią cały świat
oszalał
pachniały pocałunki kłaniały się drzewa
tak bardzo była szczęśliwa
aż do czasu…
Cdn.
Tessa50
„ Namiętność to choroba. To ciemność.
Stajesz się zazdrosny o
wszystko. I nie ma jasności ani harmonii” –
George Simenon
Komentarze (46)
Ładny wiersz, ale muuszę poczekać na ciąg dalszy, by
dokładnie określić kto jest tym kochankiem.