Pragnienie szczęscia
Ogarniają mnie usmiechy gwiazd co są
opustoszałe
Jak wzrok umierającego tytana
Ktorego po burzy biegając po tęczy
widziałem
Widziałem jak kiełkowała jego rana
Ogarniają mnie promienie swietlistych
słońc
Co nie swiecą na niebie tylko tu gdzies
niedaleko
Gdzies zza cienia wystaje ta niepokojąca
dłoń
Z której zamiast krwi wylewa sie mleko
Ogarniają mnie trudne do ugaszenia
pożary
Niszczą me wnetrze zmuszają do ucieczki
serce
Które jak to drzewo zaczyna byc stare
Portretuje samego siebie na przybrudzonej
scierce
Ogarnia mnie pragnienie szczęscia
niesmiertelnego
Obezwładnia mnie ,nie mogę sie ruszyć
Ja chce złapać wspomnienia snu
prawdziwego
Co do snu ułozył się u mnie głeboko w
duszy
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.