Prawdziwa łza...
...dla wszystkich, którzy czują sie jak drewniana lalka, której nikt nie zauważa...
Czuję się jak marionetka
w teatrze bez widowni...
Jestem tylko ja i reżyser,
który naśmiewa się ze mnie...
Bawi go to, że w teatrze,
tym obok, trwa cudowny spektakl,
a on stworzył lalkę,
której nikt nie chce oglądać...
Stworzył ją dla żartu,
bo miał dosyć zapełnionych miejsc...
Nie obchodzi go fakt,
że nawet nie potrafił jej dobrze
zrobić...
Że niestety, wyrył w jej
małym, drewnianym sercu uczucia...
Nie zwraca uwagi na to,
że ona wie co dzieje się dookoła...
Że rozumie jego okrutność,
że zdaje sobie sprawę z egoizmu...
Że marzy, jak tylko
najpiękniej może marzyć marionetka,
o tym, że widownia jest pełna...
Że gra główna rolę we
wspaniałym, barwnym przedstawieniu...
Że ma piękny strój,
który zachwyca każdego widza...
Że występuje na ogromnej
scenie, a ludzie biją brawo...
Widzi ich pełne podziwu
twarze, słyszy pochwały i wiwaty...
Wie, że to dla niej,
podziękowanie za ciężką pracę...
Ale nagle to znika,
odchodzi bezpowrotnie w cień...
Do rzeczywistości przywołuje
ten okropny, przenikliwy śmiech...
I od nowa zaczyna
swoją beznadziejną grę,
której i tak nikt nie zobaczy...
Gdy On odchodzi,
siada w kąciku, a po policzku
płynia prawdziwa łza, żłobiąc delikatne
drewno...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.