Prawdziwy dom
Stoję na środku, tu między wami,
Modlę się ze wszystkimi gwiazdami.
Mówię do słońca, trochę do księżyca,
Czekam aż zjawi się dobra duszyca.
Jestem natchniona, gotowa by pełnić swą
rolę,
Dobieram dobrą dla zgromadzonych tu
porę.
Ruszam przed siebie, zaklęta w swym
ciele,
Usłucham tych kropli, jest ich tak
wiele.
Chcę przeżyć sto żyć, napełnić się
dobrem,
A nie tylko jedno, żadnym to godłem.
Mówię wciąż, mówię. Dochodzę do bramy.
Widzę idące w mę stronę dwie damy.
Chcę coś powiedzieć, może coś zrobić,
Tę ciszę dudniącą czymś już dobić.
Nie zdążam ust mych bladych otworzyć,
Białe damy chcą ze słów swych coś
stworzyć.
Pstrykają, pokazują, do mnie wołają:
„Choć, szybko! Nasi podopieczni cię
znają!”
Rozumiem, choć język nie jest mi znany,
Widzę, że mają całkiem dobre zamiary.
Zeskakuję z orła, biegnę w ich stronę,
Nagle upadam i ranię się w głowę.
To boli, piecze i bardzo doskwiera,
Jakieś światełko się przede mną otwiera.
Lecz widzę coraz mniej tego światła,
Więcej ciemności, jakby mokradła.
Po pewnym czasie otwieram ociężałe me
oczy,
Ktoś widocznie zaniepokojony obok mnie
kroczy.
Dostrzega me ślepia, mówi lekkim
szeptem:
„Już wszystko w porządku, biegłaś
wielkim pędem”
Słabo, cicho nieznajomemu odpowiadam:
„Gdzie jestem? Czyż już dalej nie
spadam?”
„Zemdlałaś przed bramą, tu nic ci nie
grozi.
Twego orła opiekunka do stajni
odwozi”
Po chwili zauważam na włosach jego,
Białe pasmo, podobne do mojego.
Pytam, zbita z tropu i skołowana:
„Czemu masz te pasmo, jestem
ciekawa?”
Zastanowienie maluje się na jego
twarzy,
Wygląda na to, że pytanie go bardzo
parzy.
„Jestem naznaczony – odpiera
stanowczo,
I me pasmo ogląda wyjątkowo zwiadowczo.
Po wielu latach przebywania w tym
miejscu,
Mówię, że jest ono najbliższe memu
sercu.
Nie drugim, lecz pierwszym mym domem się
stało.
Tym, co mnie jako czarownicę wychowało.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.