prawie...
Trawa tnie ciało jak sztyletów tysiące
Słońce praży usta pragnieniem konające
Leże tak odarty do naga z nadzieji
Półotwartym okiem duszy szukam złodziei
Słowiki marsz żałobny już mi grają
Z obłoków krzyż nad głową stawiają
Otwieram oczy patrzę w niebo czarne
Rozsiane jak gwiazdy w niej myśli marne
Fata viam invenient piszczy świerszcz w
trawie
Miałaś być ze mną, znów wyszło mi prawie...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.